Lasy są często postrzegane jako najlepsze magazyny węgla. Jednak z powodu wyrębu, szkodników lub pożarów, dziesięciolecia węgla zmagazynowanego w korze i liściach drzew mogą trafić do atmosfery w ciągu kilku godzin. Nawet w zdrowych lasach większość węgla zmagazynowanego w roślinności lądowej rozkłada się i powraca do atmosfery jako gaz cieplarniany w czasie krótszym niż sto lat.
Tymczasem gleba pod sawannami i użytkami zielonymi, gdzie jest niewiele drzew, ale wielu roślinożerców, może magazynować węgiel przez dziesiątki tysięcy lat w trudno dostępnych podziemnych zbiornikach. O co więc chodzi?
Badanie z 2009 roku wykazało, że kiedy antylopy gnu powróciły na sawannę Serengeti w Afryce Wschodniej w latach 60. po epidemii, katastrofalne pożary znacznie się zmniejszyły. Zwierzęta zaczęły jeść i deptać roślinność, która pod ich nieobecność podsycała pożary. Obfitość roślin i drzew na spalonych obszarach stopniowo powróciła do poprzedniego poziomu.
Może się to wydawać sprzeczne z intuicją, ale duże zwierzęta roślinożerne i sezonowe pożary są naturalnymi elementami ekosystemów trawiastych. Bez antylop, słoni czy zebr małe pożary stają się klęskami żywiołowymi.